Jeden tydzień w październiku.

Słyszycie czasami dziwny szczęk żelaza, a wokół sypią się niezidentyfikowane iskry? To zapewne efekty internetowej walki między zwolennikami GMO a EKO. Grad faktów, niczym ostrzał katiuszy. Ostre riposty, jak groty strzał. Czasem nawet ciosy poniżej pasa, jakby atak chemiczny. Nie zdziwicie się chyba, że nie mam czasu ani ochoty na tę wojnę. Październikowa rewolucja dokonuje się  w zaciszu suszarni i spiżarni. Gdzie dwóch się bije, tam jest trzecia droga: nie kupuję.

Moje „nie kupuję” zmierzyć się musi z codziennością. Moją pracą, życiem osobistym. Nie jest to jakaś super samowystarczalność, jednak znaczna część moich zapasów żywności pochodzi z dzikich zbiorów. Oto, co „pozyskałam” sobie w minionym tygodniu.

zalazłam sporo owoców, orzechy i grzybyOrzechy włoskie

Moja ulubiona, jesienna dieta – suszone daktyle (kupuję) i świeże, włoskie orzechy. Znalazłam trzy opuszczone orzechy. Co drugi dzień zbiory. Oprócz mnie tylko dzikom chce się po orzechy schylić, w zeszłym roku była jeszcze wiewiórka. Wiedzieliście, że dziki jadają orzechy? 10 dzików ucztujących  pod drzewem wydaje odgłos jak stado bajkowych dziadków do orzechów. Kiedy ja ucztuję, wszystkie moje kury stoją wokół mnie.  Pieczołowicie wydziobują orzechowe okruszki. Nic dziwnego, że dają takie pyszne jajka.

orzechy włoskie są bardzo pożywneokruszki orzechów to przysmak moich kurek, zielononóżekKasztany

Kasztany zebrałam w środę, w drodze z pracy do domu. Towarzyszyły mi roześmiane dzieci – skąd one wiedzą, że to taki wartościowy surowiec? Zaniosą je do domu i co dalej? Drogie mamy, zróbcie intrakt kasztanowy. To znakomity lek na przeziębienie, żylaki, nadciśnienie i starzenie organizmu. Kasztany trzeba po prostu rozdrobnić, zalać podgrzanym alkoholem i odstawić na kilka tygodni. O kasztanach pisałam w „Ziołowym programie antywirusowym”.

kasztany należy rozdrobnić (potłuc młotkiem i pokroić nożem) , następnie umieścić w słoiku i zalać gorącym alkoholemŻołędzie

Zbieranie żołędzi to najtrudniejsze z zadań minionego tygodnia. Mam sporo dębów wkoło domu, jednak te moje nie obrodziły w tym roku. Obrodziły natomiast dziki i to one zawsze są pierwsze, ucztują skoro świt, ucztują w nocy i o zmierzchu. Ciągle z ryjkami przy ziemi, szykują zapas tłuszczu na mroźną zimę. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że zbierać należy tylko żołędzie bez beretów i  bez małych otworków (dziurawe i z beretami są robaczywe).  Najlepsza pora na zbiory to właśnie początek  października, po pierwszych przymrozkach.

Z żołędzi zrobię żołędziową kawę i odrobinę mąki.

żołędzie po usunięciu tanin mają smak podobny do orzechów włoskich

Gruszki

Zbiór gruszek to błahostka. Wiatr zawiał w odpowiednim momencie i wszystkie owoce znalazły się u moich stóp. Kiedy tak stałam z ciężkim koszem na gruszkowym wzgórzu i spoglądałam na dziesiątki nowych domków w odległości 300 – 500 metrów ode mnie, nie mogłam zrozumieć, dlaczego to tylko ja będę jeść te gruszki na deser. Może mieszkańcom domków wydaje się,  że dzikie gruszki są trujące.

w porzuconym sadzie można znaleźć smaczne owoce

Śliwki i jabłka

Moje śliwki i jabłka nie należą do deserowych, nie dziwię się, że nie chciały ich zjeść nawet dziki. Są jednak bardzo wartościowe, ponieważ zostaną przetworzone na …ocet. Tak, zawsze tak robię z mniej smacznymi okazami. Ocet winny zastępuje mi zimą egzotyczne owoce. Dostarcza witamin i odkwasza organizm, a przy tym jest taki smaczny. Jadłam dzisiaj na obiad arcydzieło sztuki kulinarnej -smażoną rybę marynowaną w moim occie jabłkowym, z czosnkiem, liśćmi laurowymi i zielem angielskim. Łał! warto zrobić ocet, dużo octu, żeby zrobić potem duuuużo takich pysznych  ryb w occie.

ocet jabłkowy z niechcianych jabłekGrzyby

w październiku zbieranie grzybów jest tak naaturalne, jak oddychanieGrzybobranie, kto tego nie lubi? Nawet najbardziej przywiązany do fotela mieszczuch reaguje na hasło „grzyby”. Atawistyczna potrzeba zbieractwa ożywa na kilka dni. Efektem są grzybki w occie, grzybki na zupę, na sosy, grzybki suszone. Aż miło.

Każdy w nas słyszał chyba o szwedzkim zwyczaju nie zbierania grzybów. Dziwi nas niesamowicie, jak można mieć w lasach taki urodzaj i nie korzystać. To właśnie mnie tak samo dziwi, jak można nie zbierać innych, oczywistych skarbów natury, którymi jesteśmy co roku tak hojnie i całkiem za darmo częstowani. I to bez GMO zawiłości i EKO niejasności – po prostu NATURA. O ile smaczniejsze mogłyby być grzybki z octu, gdyby zalewę zrobiono z własnego octu winnego, nie spirytusowego brzydala ze sklepu. Wystarczy schylić się po niechciane jabłko.

złocista łuna nad moimi skarbami

Ciekawa jestem, czy i Wy lubicie „nie kupić”. Więcej o takim stylu życia poczytać można na blogach  Nie kupuję jedzenia   i  Miastożercy.

 

 

 

Ten post ma 9 komentarzy

  1. Agnieszka

    Dokładnie piszesz to co i ja myślę, jak patrzę ile jedzenia się marnuje.
    Nie mam na myśli tych miejskich okazów bo one się słabo nadaja, choć wiele razy zastanawiam się czy aby napewno patrząc na skrzynki pełne niedojrzałych owoców i warzyw w supermarketach.
    W uroczych zakątkach z dala od cywilizacji gałazki uginaja się pod cieżarem witami, mikroelementów i darmowych lekarstw – po które nikt nie sięga…

  2. monika b.

    nazbieraliśmy wczoraj z dzieciakami orzeszków bukowych, podsuszymy wyprażymy, zmielimy i będzie kawa. Zamierzaliśmy zbierać żołędzie, ale, o zgrozo, nie było!

    1. admin

      🙂
      to nie moja sprawka

  3. Jotek

    Bardzo ciekawy wpis i jak zwykle piękne zdjęcia! Ale mam pytanko…
    Inez, czemu żołędzie trzeba zbierać bez kapeluszy?
    No i czy intrakt z dojrzałych kasztanów się nadaje? Pan dochtór 😉 Różański zawsze pisali o niedojrzałych…
    No i na koniec… już któryś raz słyszę o odkwaszeniu organizmu za pomocą czy to octu jabłkowego czy to soku z cytryn… i kompletnie tego nie rozumiem – jak ma działać odkwaszanie organizmu poprzez wlewanie w siebie kwasu?

    1. admin

      Dziękuję za miłe komplementy.
      Odpowiedź na pytanie pierwsze w najnowszym poście.
      Intrakt oczywiście z dojrzałych kasztanów, niedojrzałe to orzechy włoskie na nalewkę.
      Odkwaszanie octem? po pierwsze kwasy w organizmie wiążą się z niektórymi spożytymi kwasami. Po drugie kwasowość octów bada się sprawdzając odczyn popiołu po occie – w przypadku jabłek jest to jednak odczyn alkalizujący.

    2. admin

      ocet jabłkowy winny jest substancją alkalizującą i bez dodatku sody. Tak samo niektóre owoce. Nie chodzi o to, czy spożywamy kwas czy zasadę, liczy się reakcja naszego organizmu . W przypadku pokarmów pozornie kwaśnych następuje tajemniczy proces przechwytywania i neutralizowania kwasów w organizmie. Efekt tych czarów jest taki, że kwas w kubku plus kwas w ciele równa się alkalizacja .

      Spektakularnym dowodem jest próba pokrzywowa – ocet jabłkowy znakomicie neutralizuje kwas mrówkowy. skóra przestaje swędzieć.
      cd na forum http://rozanski.ch/forum/index.php?topic=1365.msg14448#msg14448

  4. Efyta

    Iness, żałuję że tak rzadko zaglądam na Twojego bloga i czytam wszystkie nieprzeczytane przez miesiąc posty :/ Postaram się poprawić 🙂
    Zrobiłam pyszny ocet jabłkowy, nastawiony też już został 2 tyg temu jabłkowy z czarnym bzem. Zrobiła paprykę konserwową z octem jabłkowym, otworzyliśy i okazała się w ogóle nie kwaśna (a mój Mąż kocha kwaśne przetwory), niestety podolewałam do każdego słoika po trochu octu spirytusowego 🙁
    Myślisz że za mało octu dałam? NIestety po tym Mąż „zmusił” mnie do robienia grzybów w occie spirytusowym, a jak Ty robisz?
    Pozdrawiam

    1. ziołowa Iness

      Do przetworów nie rozcieńczam mojego octu wodą, a Ty jak zrobiłaś? Na marginesie podoba mi się bardzo ten budynek z kamieni, u Ciebie na blogu http://dziwlowydziennikbudowy.blox.pl/html

  5. Śliwki

    Ocet z dziko rosnących owoców jest przepyszny – aromatyczny, zdrowy i do tego nic nie kosztuje 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.