Cudownie, kiedy rzeczy przychodzą do nas w odpowiedzi na potrzeby. Pyszne śniadanie i kawa w łóżku jako prezent z okazji niespodziewanego, porannego apetytu; po miesiącach elektrycznego ciepła prawdziwy ogień w kominku, taki, co budzi do życia najmniejszą cegłę w prastarych murach, każdą maleńką drzazgę w modrzewiowych belach; wosk ochronny na dłoniach właśnie wtedy, gdy zmrożone białym pięknem, wołają o ratunek. Ten brak, poprzedzający zdarzenie, ma moc potęgowania przyjemności, pozwala dostrzec ją w pełni.
Woski aromatyczne to mój idol ostatnich miesięcy. We wcześniejszym poście pisałam o wosku sojowym, z aromatami w stylu vintage: ciepłe zapachy, tajemne wonności, coś co mnie urzeka o tej porze roku. Wosk aromatyczny należy podgrzać do stopienia – na przykład w kominku do aromaterapii lub na podgrzewaczu. Kiedy wosk się stopi, kończymy ogrzewanie, olejki i żywice parują kilkanaście minut. Czynność powtarzać można wielokrotnie, a w przypadku wosków z moich przepisów to chyba w nieskończoność.
Zaletą wosku sojowego jest topnienie w temperaturze nieco ponad 60°C i jest korzystne dla olejków eterycznych i żywic, zatopionych w wosku. Do stopienia wosku pszczelego potrzeba więcej ciepła. Zbyt ciepły wosk może jednak niekorzystnie wpłynąć na zapach kompozycji, jej walory terapeutyczne oraz na trwałość – zapachy uciekną za szybko. Na szczęście w prosty sposób możemy zmodyfikować temperaturę topnienia wosku pszczelego: wystarczy domieszać do wosku olej roślinny. Najprostszy przepis to 60g wosku na 40g oleju kokosowego, stopić oba składniki i wymieszać. Kiedy ich temperatura spadnie do około 65°C dodać olejki i rozlać do foremek. Gotowe.
Takie łączenie wosku pszczelego z olejami ma swoją długą tradycję w kosmetologii. Niegdyś popularne były kremy ochronne z gatunku „cerates” (cera=wosk). Charakteryzowały się zawartością około 30% wosku. W moim przepisie na sztyft ochronny wosku jest znacznie więcej, zależało mi bowiem na konsystencji czekolady: twarda kostka, która topi się w pod wpływem ciepła ludzkiej skóry.
- 100g wosku pszczelego bielonego (może być żółty)
- 20g wosku pszczelego nieoczyszczonego (uwielbiam ten zapach)
- 60g masła kakaowego
- 120g oleju migdałowego
- 60g maceratu żywicznego z sosny i świerka w medium trójglicerydu kaprynowo kaprylowego (opcjonalnie na oleju kokosowym)
- 5g alkoholu cetylowego (można pominąć, jednak ten składnik sprawia, że wosk ładniej wlewa się do foremek i nie pęka)
Składniki wymieszaj, po ostudzeniu do temperatury 65°C dodaj kompozycję olejków eterycznych w ilości do 5% (na każde 95g fazy tłustej 5-7g olejków). Wymieszaj, rozlej do foremek. Produkt taki można wykorzystać jako wosk do kominków, pomadkę ochronną do ust, zimowy sztyft ochronny dla skóry, w wersji na ciepło jako wosk do masażu lub kuracja odżywcza dłoni. W takie mrozy fajnie sprawuje się jako kostka do olejowego mycia ciała. Skóra będzie wdzięczna za takie zabezpieczenie, podczas górskiej wyprawy po Najlepsze Pączki Świata, przy skrzypiącym śniegu i ośmiostopniowym mrozie.
Moja kompozycja olejków i żywic. Bardzo polecam kardamon.
- 7g płynny benzoes (żywica Styrax tonkinensis)
- 10,5 g macerat labdanum (czyli czystek)
- 2g amyris
- 4g kardamon
- 1g cynamon
- 3,5g ylang
- 0.3g jaśmin absolut
- 2g różowy pieprz
Woski takie robimy w Chatce Czarów już 17 lutego, info o warsztatach w menu głównym. Na godzinę 18.00 spotkanie otwarte, będzie można przetestować około 100 naturalnych zapachów, wysłuchać wykładu Emilii z Ziołowego Uroczyska na temat kremów i innych kosmetyków botanicznych. Widzimy się na piętrze kawiarni Sztuka Wybory, Słowackiego 19, Gdańsk.
Ten post ma jeden komentarz
Jak to cudownie brzmi, nawet sobie nie wyobrażam, jak w takim razie musi pachnieć… <3
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.