Ziarnopłon. Testowy gliceryt bez zawartości etanolu.

Wiosenne lasy liściaste: olsy, buczyny, grądy, wyglądają wiosną egzotycznie. Gorące słońce sięga promieniami do samego poszycia lasu, bo cienia na razie w tych lasach nie ma – parasole z liści ciasno zwinięte w pączkach. Pod olchami obok domu, opala się w tym słońcu ziarnopłon – rozłożył się szeroko woskowaną zielenią i właśnie teraz zaczyna kwitnąć. Za kilka dni drzewa rozsuną żaluzje liści i ziarnopłon uśnie w cieniu , do następnej eksplozji wiosennego światła.

Olchowy zagajnik (ols, olszyna), z dywanami ziarnopłonu, mam  po prawej stronie „pokoju do pisania”. W linii prostej to odległość około 25 metrów; 50 metrów dalej brzeg dzikiej rzeki.  Ziemia w zagajniku zawsze wilgotna.  Zbutwiałe liście, zmieszane z żyzną  ziemią, nanoszoną przez rzekę. Wystarczy jedna, gwałtowna ulewa w górze biegu Grabowej, a wezbrane wody rozlewają się szeroko za bystrzycą pod mostem. Wtedy dno olsu skrywa się pod wodą. Olchom nie dzieje się krzywda – są dostosowane do okresowego zalewania. Całe szczęście dla nich,  bo woda tutaj jest bardzo kapryśna i nie słucha praw fizyki: część wód Grabowej przesącza się poza koryto i  tworzy początek całkiem innej rzeki, innego dorzecza; woda płynie przez chwilę jakby pod górę. Fachowa nazwa  zjawiska to : „bifurkacja” i dzieje się to  po lewo od pokoju do pisania, w linii prostej 100m.

Od dwóch tygodni nie padały deszcze i  całą olszynę przejść można wszerz i wzdłuż w zwykłych butach. Wykorzystał ten moment ziarnopłon i po prostu eksplodował zielenią. Jest taki ładny, dorodny i jest go tak dużo, że aż żal nie zbierać. Sytuację upiększa fakt, że rośnie w rozłożystych kępach, samotnie, bez sąsiadów, więc zbieranie jest łatwe. I jeszcze odkryłam świetny sposób zbierania: strzygę nożyczkami. Wystarczy  odrzucić  olchowe patyczki i  szyszki, po czym ciąć i do miski, ciąć i do miski.

Tradycyjne techniki przetwarzania opisane są na Łuskiewniku, link jest tutaj. U mnie dzisiaj eksperymentalny gliceryt bez etanolu.

  1.  surowiec umieściłam w blenderze i zalałam wodą z dodatkiem soli Ringera (dla poprawy ekstrakcji).
  2. całość zmieliła w trybie „zupa”
  3. przecedziłam i zważyłam uzyskany zielony płyn
  4. dodałam glicerynę w ilości 650g na 350g zielonego płynu

Dla poprawnego wykonania glicerytu kluczowa jest dokładna wiedza o zawartości całej wody w preparacie. Ma to szczególne znaczenie w przypadku surowców bardzo soczystych – tam należy uwzględnić ilość wody (soku) w surowcu. Gliceryna zapobiega rozwojowi bakterii tylko wtedy, kiedy użyta jest w odpowiedniej proporcji do całej wody w preparacie.  U mnie stężenie gliceryny w gotowym preparacie to 65%, czyli do 350g zielonego płynu  dodałam 650g gliceryny.

Gliceryna nie jest konserwantem, jednak użyta w odpowiednim stężeniu sprawia, że woda przestaje być dla bakterii dostępnym miejscem życia. Według różnych źródeł niezbędna ilość gliceryny to od 20 do 75% – wszystko zależy od charakteru „fazy wodnej” – w przypadku ziarnopłonu jest to słona woda z rozmiksowanymi cząstkami biomasy, przecedzonymi przez sitko. Jest tam sporo substancji organicznej, stąd wybór stężenia gliceryny 65%.  Dodatkowo obniżyłam pH preparatu do 4,5 przez dodanie kwasu mlekowego- to kolejny sposób utrudnienia bakteriom życia. Przeciw utlenianiu substancji aktywnych dodałam jednowodny kwas galusowy (rozpuszcza się w wodzie).

Co możesz zmodyfikować w takim przepisie? Dodaj etanol*, w takiej ilości, żeby stanowił 15% Twojego glicerytu. Trwałość jego będzie wieczna, a  ekstrakcja składników aktywnych bardziej skuteczna.

*można wykorzystać spirytus salicylowy

Gliceryt ziarnopłonowy robię do preparatów p. wypadaniu włosów i do szamponów, które wykonamy razem w Gdańsku, warsztaty Chatka Czarów 28-29 kwietnia, program tutaj.