Las, łąka, bagna, bezdroża, dzikie chaszcze, brzeg rzeki -lubię takie miejsca. Gałęzie świerków ciężkie od zieleni, kruche gałązki olchy, zapach ściółki, grzybów, drewna. Nurt rzeki, taflę jeziora, zamarznięte morze w styczniowy poranek, piasek, glinę i czarną ziemię. Natura to mój żywioł. Umiejętność czerpania z natury, bez względu na porę roku – mój cel.
Przed laty kupowałam zioła w zielarni, później zbierałam latem do słojów. Teraz nie zbieram na zapas – uczę się korzystać z tego, co dostępne: latem letnie, wiosną wiosenne, zimą zimowe.
Zielarski styczeń
1. Herbatka z patyków – drzewa bez liści to ciągle drzewa, pełne wartościowych substancji; zbieram cienkie gałązki brzozy, leszczyny, jesionu, wierzby. Możesz z takich gałązek przyrządzić napar, lub coś bardziej skomplikowanego: galen, czyli złożony preparat zielarski, np. wino przeciwzapalne
Przepis z warsztatów Chatka Czarów w Podróży:
2. Pączki drzew i krzewów – czy to dla Ciebie nowość, że są dostępne zimą? Roślina zawiązuje pączki jesienią. Dzięki zawartości glikolu są odporne na niskie temperatury – pełne substancji odżywczych, czekają na pierwsze promienie wiosny. Skorzystaj z nich już dzisiaj. Sprawdź, czy potrafisz odnaleźć: -żółte pączki leszczyny (zobacz post Polskie banany), czyli bogate źródło alantoiny (jak w żywokoście) i związków przeciwzapalnych,
-fioletowe pączki olchy, przeciwzapalne, przeciw wypadaniu włosów, przyspieszające krążenie limfy i usuwanie toksyn (post o pączkach olchy)
-pączki lilaka, rozdwojone na szczycie jak rogi jelonka (post o tych pączkach) – dla zdrowej wątroby
-pączki lipy – znajdziesz równie łatwo, bo „lipa tropi węża” czyli gałązka nie jest prosta, tylko zygzakowata
-pączki topoli (balsamicznej liściowe, osiki kwiatowe) – silne działanie przy chorobach dróg oddechowych i stawów (topola opisana tutaj)
Zjadam kilka pączków na surowo, z pozostałych wykonuję preparaty dla zdrowia i urody. Napar z pączków leszczyny to baza wodna do kremów i szamponu. Dla poprawy odporności wino enzymatyczne (przepis blogowy) lub tonik enzymatyczny, przepis z warsztatów Chatka Czarów w Podróży:
3. Zimowa zieleń łatwa do wytropienia: żywopłot. Odnalezienie żywotnika (tuja) to nie problem, nawet dla początkującego zielarza. Tuja jest postrzegana jako roślina trująca, w związku z wysoką zawartością tujonu – to tujon nadaje charakterystyczny zapach roślinie. Tujon występuje również w zielu wrotyczu, w bylicy (pospolitej i piołun) oraz w jałowcu. O dobroczynnym działaniu jałowca i bylicy wiadomo powszechnie, wrotycz również wraca do łask, tymczasem tuja ciągle stoi w karnym kącie. Do stosowania tui zachęca dr. Różański (Krosno): podczas wyprawy w teren dał wykład przy szkolnym żywopłocie, omówił przeciwzapalne, przeciwpasożytnicze i przeciwbólowe działanie ekstraktów z rośliny. Temat pasjonujący i poświęcę mu więcej uwagi. Stosując surowce zawierające tujon, zachowajmy ostrożność.
Tuja robi karierę na zachodzie, w maściach: na kurzajki, polipy, a nawet opryszczkę. Związki zawarte w roślinie mają również korzystny wpływ na stan skóry (znane są dobroczynne kąpiele w zielu wrotyczu – podobny skład fitochemiczny).
Dr. Różański zwrócił uwagę na przeciwbólowe działanie tujonu, przy bólach pleców. Tujon rozpuszcza się w alkoholu 70% lub w tłuszczach, wykonałam maść żywotnikową z maceratem olejowym „na gorąco” – kilogram oleju kokosowego umieściłam w wolnowarze, dodałam 2 garści pociętych gałązek żywotnika. Całość podgrzałam do 50stopni, czas maceracji 2 godziny. Z takiego maceratu można wykonać krem magnezowy – przepis z Chatki Czarów w Podróży (przyspieszona wersja):
4. Zimowe rabatki – czy dostrzegasz wielkie plamy zieleni na zimowych rabatach? Owalne liście bergenii są odporne na mróz. Warto zainteresować się tą rośliną, ze względu na działanie przeciwzapalne, lecznicze dla układu pokarmowego, moczowego, a także do zastosowań dla urody (rozjaśnianie skóry). Więcej o bergenii w poście Czigirski Czaj.
5. Kuchenna szafka – uwielbiam skarby, potocznie zwane „przyprawami”. Goździki (Akcja uwolnij goździki), ziele angielskie (zobacz tutaj), czy anyż o świetnym działaniu leczniczym przy kaszlu (Pogromca kaszlu). Kocham też cynamon, za cudowny zapach i działanie rozgrzewające. W Chatce Czarów robimy krem cynamonowy na zimne dni – rozgrzewa dłonie, jest też rewelacyjnym balsamem do ust:
6. Saponiny sterydowe, czyli liany psianki słodkogórz lub owoce bluszczu Hedera helix. Zimowe zbiory psianki słodkogórz to wyzwanie – nie kwitnie, nie ma liści, sporadycznie można znaleźć okaz z czerwonymi owocami. Jednak uczestnicy warsztatów wiedzą, jak ją rozpoznać: kluczowy jest zapach. Szukamy beżowych lian, owiniętych wokół trzcin lub drzew na podmokłym terenie. Po zdrapaniu kory widzimy jaskrawą zieleń. Zapach: mokre stopy psa. Psianka, zwana niegdyś psinką.
Saponiny sterydowe, z których psianka jest słynna, to substancje do stosowanie zewnętrznego, w preparatach leczniczych przy chorobach skóry (działanie przeciwzapalne, przeciwalergiczne). W kremach dla urody substancja zmiękczająca i przyspieszająca wchłanianie preparatu. Zgodnie z zaleceniami z Krosna (dr. Różański) psianka ma podobne właściwości cały rok, do ekstrakcji zaleca się wodę z etanolem 2:1. Surowiec rozdrobnić, zalać ciepłym alkoholem i odstawić na 14 dni. Wersja przyspieszona: rozdrobniony surowiec zalać płynem, doprowadzić do wrzenia, odstawić na 30 minut i przecedzić. Taki ekstrakt psiankowy wykorzystać można w przepisie na szampon, krem, tonik, mgiełkę odżywczą, serum.
Psianka słodkogórz latem – rozpoznasz ją po pięknych kwiatach. Uwaga – do zastosowań zewnętrznych.
Owoce bluszczu Hedera helix to źródło saponin sterydowych, można stosować zamiast psianki. Moje foto-zbiory w zamku Książ.
W drodze powrotnej z warsztatów Chatka Czarów w Podróży – Gdynia, odwiedziłam fokarium na Helu. Droga do fokarium ognistym kolorem przypomina o Kroplach Toda – na poboczach setki krzewów rokitnika, oblepionych owocami. Owoce najłatwiej zbierać w czasie mrozów, nie pryskają sokiem. Przepis na krople dostępny na blogu, wersja dla początkujących jest tutaj, dla ambitnych tutaj.
Razem ze mną Magda z bloga Całkiem Lubię Chwasty
A to już inne panie – karmią delfiny, oceanarium Sewilla. Takie miłe wspomnienie, bo uwielbiam morza i oceany.
Imponujący tunel pod akwarium – przezroczyste ściany i przejrzysta woda.
Już wkrótce:
Chatka Czarów w Rzeszowie 13-14 lutego
Otwarcie sklepu z półproduktami do moich przepisów www.herbisklep.com
Ten post ma 5 komentarzy
Herbisklep – już wiem gdzie ulokuje następna wypłatę 😛 :))
A ja wciąż się łapię na tym, że… nie do końca wierzę w zioła. Zbieram, przetwarzam, cieszę się jak dziecko. Dwóm osobom naprawiłam wątrobę glistnikiem, jednej pomogłam z bolącymi, spuchniętymi stawami intraktem z wiązówki, na własnej skórze przekonałam się o nasennym działaniu chmielu i o tym, jak piołun ratuje problemy żołądkowe i wciąż jestem ogromnie zaskoczona za każdym razem, kiedy okazuje się, że to faktycznie DZIAŁA i że udało mi się komuś pomóc. Chyba zbyt mało wiem, żeby być pewną. W każdym razie, przekonałaś mnie. Śnieg śniegiem, ale trzeba w końcu wyściubić nos z pod koca i porzucić haftowanie. Jutro idę szukać skarbów 🙂
PS. W kilku miejscach nie ma linków, a tekst wskazuje, że być powinny.
Dziękuję, Charlie! poprawię 🙂
Czy stanie się jakaś tragedia jeśli w maści magnezowej zamiast lanoliny użyję wosku pszczelego, czy też nie uda mi się uzyskać wtedy konsystencji sensownej tego? Jeśli da się użyć wosku to ile go dać mniej/więcej/tyle samo? Nie mam lanoliny, ale mam wosk, czy lepiej go dać czy nic nie dawać i lanolinę pominąć a i tak wyjdzie?
Wosk nadaje o wiele twardszą konsystencję niż lanolina, konieczne jest całkowite zmodyfikowanie przepisu. Ja świadomie zrezygnowałam z wosku, gdyż ogranicza wchłanianie, a lanolina poprawia wchłanianie.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.