Dzień dobry. Upalny lipiec? Dla lawendy to bajkowe warunki. Nie straszny jej brak wody i piekące słońce. Przekonałam się o tym na Lawendowym Polu w sercu Polski. Oto fotorelacja 🙂
Wyjaśniam zagadkę:
Suszona lawenda zmienia kolor na granatowy. Dzieje się tak za sprawą prostej reakcji chemicznej. Za wybarwienie kwiatów odpowiadają tutaj antocyjany, rodzaj flawonoidów (są to substancje roślinne odmładzające organizm ). Antocyjany mogą mieć kolor od czerwonego, po granatowy. Kolor zależy od PH płynów w roślinnej tkance. Im odczyn PH jest bardziej kwaśny, tym kolor bardziej czerwony (maliny). Kiedy odczyn staje się zasadowy, obserwujemy odcienie fioletu (lawenda, fiolki), na koniec ciemny niebieski – granat.
Podczas procesu suszenia odczyn PH w tkankach lawendy zmienia się na bardziej zasadowy i kolor traci nuty czerwieni. Fiolet stopniowo zmienia się w granat.
Temat antocyjanów obrazowo wyjaśniła Gosia Pinkcake – Trochę inna Cukiernia.
część 2
Lawendowe pole zrobiło na mnie duże wrażenie. Już planuję lawendowy zakątek w swoim lesie. Kupię sadzonki lawendy lekarskiej, jest odporna na niskie temperatury.
Za kilka dni destylacja lawendowego suszu, będą też Lisie mydełka z lawendą…Prawdziwy sezon lawendowy 🙂 Ciekawa jestem, czy i Wy kochacie lawendowe klimaty.
Lawendowe bukiety zamówić można na stronie www.lisie-pole.eu
Ten post ma 3 komentarzy
Inez masz jakieś odmiany lawendy tolerujące las i niewielkie nasłonecznienie? Moje 2 rachityczne sztuki rosnące w cieniu wyglądają jakby ktoś o wielkiej litości przyczepił im po 3-4 gałązki kwiatów 😐 Sama roślina pachnie nieziemsko, jednak nie cieszy tak oka jak rosłe kępy z fioletowym pióropuszem rosnące w pełni słońca.
Świetna relacja z Lawendowego Lisiego Pola 🙂 aż się chce pogłaskać kocią – lisią lawendę!
Dziękuję 🙂 Nie mam dobrych wieści – moja z cienia nie inna od opisanej przez Ciebie. Tylko że teraz zrozumiałam czego im potrzeba – gliny, wapna i kamieni plus słońce i mało wody. Będą miały miejsce w super słońcu,glina już naszykowana. Pomyśl o zmianie miejsca – może w donicy się lepiej poczują. Potraktuj je jak gatunek…kaktusa 😉
O taak, uwielbiam lawendę! Kiedyś robiłem też olejek z niej. Ludziom ogólnie bardziej sie podobał zapach kupnego olejku… ale dla mnie ten ziemisty polot olejku eterycznego jest sednem istnienia tej mieszaniny.
Próbowałem kiedyś uprawiać lawendę, nawet miałem jedno pokolenie pochodzące z własnoręcznie utrzymanych nasion, ale bardzo słabiutkie…
Czekam na wieści od Ciebie, jak poszły te procesy olejkowania u Ciebie.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.