Prezenty o poranku, kto ich nie lubi. Dzisiaj dostałam mgłę gęstą, jak śmietana i herbi maila, czyli list od Marty, która pod wpływem mojego bloga odnalazła w sobie uśpioną zielarkę. Martę nazywają teraz herbimatess. Zbiera dzikie rośliny i przyrządza własne leki ziołowe. To wielki dla mnie zaszczyt i satysfakcja, że moje słowa pobudzają do działania. Czuję się jak mag, którego zaklęcia nagle zaczęły działać. Ja wypowiadam słowa, a gdzieś dalej, w całkiem innym punkcie czasoprzestrzeni, zachodzą reakcję: pierwiosnek pływa w winie, mąka ląduje na włosach, a w kieszonce goździki. Bardzo lubię dostawać takie maile.
Zapraszam Was do stworzenia wspólnej fotogalerii naszych wiosennych zbiorów. Podzielmy się zapałem i entuzjazmem z innymi czytelnikami, którzy z różnych przyczyn nie wyszli do tej pory w teren. Przysyłajcie do mnie zdjęcia odnalezionych roślin i pełnych koszyczków. Można pochwalić się samodzielnie wykonanym preparatem ziołowym. Każde zdjęcie jest dla mnie cenne, nie przejmujcie się za bardzo szczegółami technicznymi.
mój adres inezrogozinska@gmail.com
na zdjęcia czekam do 08 kwietnia.
Wiem, że wśród czytelników bloga nie wszyscy zbierają skarby Natury, czy też nie pozyskują, jak to lubię mówić. Powodów jest kilka.
1. brak czasu – tego nie komentuję. Na temat „człowiek i ciągły brak czasu” napisano wiele słów, a nawet książek. Czytanie ich z pewnością nic nie pomoże, tylko zabierze czas, który można spędzić np. na łące 🙂
2. strach przed brudem – piasek, ziemia, rośliny zrywane na łące są brudne. Czasami tak właśnie jest. To jest brud uczciwy, widzisz go gołym okiem i rozumiesz jego naturę. Możesz rośliny po prostu umyć i pozbędziesz się zanieczyszczeń. Sklepowe jedzenie kusi blaskiem, polerowaną skórką. To połysk na pokaz, skrywający często skażenie nieporównywalne z ziarnkiem piasku czy grudką ziemi: to konserwanty, toksyny, różne E, pestycydy. Polne jest zakurzone, ale to drobny kłopot techniczny. Kupne bywa skażone technologicznie i to jest poważny problem.
Młode roślinki są najczystsze, wybieraj młode pędy, osłonięte od ziemi starszymi liśćmi. Zbieraj pąki i liście drzew – tu piasku nie ma wcale.
3. strach przed pasożytami – istnieje możliwość, że dzika roślinność jest skażona pasożytami. Dzieje się tak, kiedy zwierzę – nosiciel pasożyta, wydali odchody na roślinę lub w jej pobliżu. Nie można zbierać ziół w pobliżu zwierzęcych odchodów, czy to bobki sarny, czy białe ptasie guano. Takie surowce są zakazane. Nie zbieramy również na terenach, na które wyprowadza się pieski, ani w pobliżu ruchliwych ulic. Jeśli teren jest niepewny, a rośnie na nim coś wyjątkowo atrakcyjnego, to surowiec należy umyć i poddać obróbce termicznej.
Larwy pasożytów to białko, rozpoznawane przez układ pokarmowy jako aminokwasy, czyli trawione. Lepiej inwestować w zdrowie, niż bać się zdrowego pożywienia.
4. strach przed pomyłką – nie istnieje coś takiego. Rozumiem, że nie pójdziesz dzisiaj zbierać łuskiewnika różowego, ponieważ prawdopodobnie nie masz pojęcia, jak to wygląda. Co jednak powstrzymuje Cię przed zbiorem kwiatów forsycji? Każdy je zna, wiosną są wszędzie, nie ma obawy o pomyłkę. Pąki i liście jabłoni? Młoda pokrzywa? Znasz więcej ziół, niż przypuszczasz i prawdopodobnie połowę z nich wyrzucasz na kompost.
Trzy lata temu wyszłam z koszykiem na łąkę. Onieśmielona majestatem Przyrody, zagubiona w gęstwinie łodyg i liści. Powtarzałam sobie „nawet, jeśli uczę się jednego gatunku na tydzień, to i tak szybciej, niż nowe gatunki powstają! mój zasób wiadomości nieustannie się zwiększa, a liczba gatunków do poznania jest ciągle ta sama. Jestem szybsza od ewolucji i dlatego skazana na sukces”.
Dzisiaj widzę na łące prawie samych znajomych. Znam ich kształty, kolory, smaki i zapachy. Cieszy mnie moja wiedza, ponieważ jest pożyteczna i mogę się nią dzielić z innymi. Jeszcze bardziej cieszy mnie moja niewiedza: znaleźć coś nowego, nieznanego! Jakie to budzi we mnie emocje. Nie ważne, że roślinę tę kto inny opisał setki lat temu, dzisiaj to ja jestem odkrywcą. Oglądam, wącham, rozcieram liście w palcach. Fotografuję, szukam nazwy. Oto dzisiejsze odkrycie: kokorycz.
Na porośniętych ziarnopłonem brzegach rzeki Gowienicy, znalazłam kształt, którego moje oko wcześniej nie rejestrowało. Zaciekawiona, zerwałam roślinę i wykonałam serię zdjęć. Taka dokumentacja jest niezbędna do zidentyfikowania rośliny. Fotografie można porównać z innymi zdjęciami z internetu albo poprosić kogoś o identyfikację.
W drodze do domu przyszła mi do głowy nazwa „kokorycz”. Kokorycz kwitnie wczesną wiosną, a ja jej jeszcze nigdy nie spotkałam. To był strzał w 10 – roślina na zdjęciu to kokorycz. Nie wiem jednak czy to kokorycz pusta, czy pełna. Następnym razem sprawdzę bulwy, kokorycz pełna ma bulwy pełne, a kokorycz pusta ma bulwy z pustymi przestrzeniami.
Czasem identyfikacja nie jest taka łatwa, wysyłam wtedy zdjęcia na bio-forum i proszę o oznaczenie mojego znaleziska. Bio -forum: jaka to roślina? oznaczanie.
Jeśli masz kłopot z oznaczeniem rośliny, przyślij zdjęcie na mój adres mailowy albo podlinkuj fotografię w komentarzach. Rozszyfrujemy znalezisko, zobaczysz, jaka to frajda!
Rzeka Gowienica – góska rzeka na Pomorzu Zachodnim. Tarlisko troci.
Ten post ma 13 komentarzy
Inez, coś w Tobie jest. Ja dokonałem wielkiego odkrycia ziołowo-egzystencjalnego.
Nie chce mi się, nie mam czasu, za dużo narzekam. Ot i ono 😀
Pora z tym skończyć!
Dziękuję za zachętę do wysyłania zdjęć. Skorzystałam natychmiast po przeczytaniu tekstu, bo straciłam już wiele czasu na zidentyfikowanie roślinek, które znajdziesz w moich załącznikach do korespondencji na priv. Wczoraj szukałam tej z okrągłymi, naciętymi listkami. Bez skutku. I ten przetacznik! „Zjadł” mi już sporo czasu. Wiem, że nie wszystkie przetaczniki są wartościowymi trofeami dla zbieracza ziół (czytam Różańskiego). Ale i tak kocham te żabie oczka.
1. jaki to przetacznik
2. czy to jest tasznik
3. co to za roślina
Zdaje się, że już mi pomogłaś, Inez. Zadałaś pytanie na bioforum 🙂 A ja zobaczyłam odpowiedź. Nr 3 to bodziszek drobny (Geranium pusillum Linne). I to JEST ziółko, chociaż chwast uciążliwy. Czułam to. Doktor Różański tak o nim pisze: Działanie fitofarmakologiczne: ściągające, przeciwbiegunkowe, wybitnie przeciwzapalne, antyalergiczne, przeciwrodnikowe, antybakteryjne, fungistatyczne, onkostatyczne. Zakłóca przemiany mewalonianu i dzięki temu obniża poziom cholesterolu we krwi. Dodatkowo hipocholesterolemicznie działają fitosterole i garbniki. Obniża stężenie glukozy w osoczu krwi. Hamuje obrzęk gruczołu krokowego. Ochrania miąższ wątroby przed stłuszczeniem. Hamuje kaszel i zbyt obfitą wydzielinę śluzową oraz ropno-surowiczą w drogach oddechowych. Wywiera działanie antyandrogenne.
Wskazania: nadmierne stężenie cukru, lipidów i cholesterolu we krwi, przerost gruczołu krokowego; nieżyt układu oddechowego i pokarmowego, zmiany stłuszczenia wątroby, stany zapalne odbytu i narządów płciowych, ostre zapalenie spojówek i gałki ocznej; infekcje drożdżakowe przewodu pokarmowego; trudno gojące się rany, sączące owrzodzenia, nadżerki, liszaje; oparzenia; łojotok skóry, łojotokowe zapalenie skóry, łupież tłusty, łojotok włosów; nowotwory i polipy przewodu pokarmowego (stosować na czczo); cukrzyca, choroby alergiczne. Łagodzi objawy refluxu i choroby wrzodowej.
Dziękuję bardzo 🙂
Elu, pomogłyśmy sobie wzajemnie 🙂 Cieszę się , że to taka cenna roślina. Widzę na fotografiach, że masz jej rzeczywiście sporo. Przetacznik – na tym zdjęci nie widać aż tak dobrze szczegółów. Przetacznik perski lubi tereny ruderalne, ożankowy rośne na łąkach, wśród traw. Sprawdź smak – im bardziej gorzki, tym więcej irydoidów, a tym samym roślina bardziej przydatna z zielarskiego punktu widzenia.
Dziękuję za wskazanie Bio – forum. 🙂 Bardzo dobry pomysł, żeby zrobić na tym blogu dział oznaczania ziół. 🙂
Gowienica – dobrze znam te kąty 😉
Termin „rzeka górska” to wynik takiego trochę sztucznego podziału na „wody nizinne” i „wody górskie” ze względu wyłącznie na występowanie w nich ryb szlachetnych – pstrągów, troci, lipieni, ewentualnie samego łososia. Czyli jest to podział ze względu na sposób użytkowania rybackiego czy wędkarskiego. De facto Gowienica cech rzeki górskiej nie posiada. Ale podpowiem Ci coś fajnego: pojedź nad rzekę Krąpiel, najlepiej do Pęzina – i wędruj jej brzegami w dół, w stronę Skałki i Strachocina. To jest momentami prawdziwa rzeka górska na nizinach – tyle podpowiem. Uwaga, są tam jakieś strefy ochronne, rezerwaty – nie orientuję się za dokładnie. Trzeba wiedzieć, gdzie i co można zrywać. Widoki jednak Cię zadziwią.
Coś planujesz w związku z kokoryczą? Ja myślałem, żeby pobrać trochę nalewkę ot tak, na próbę i dla zabawy 🙂
Dzięki, koniecznie pojadę. Wybieram się również do Recza, w kanionach 😉 rosną tam łany…typowo górskiej roślinki.
Kokorycz to dopiero muszę nazbierać. Łatwo odróżnić pełną od pustej, bez kopania. http://commons.wikimedia.org/wiki/File:CorydalisSolida%2BCava.jpg
W górę od Recza się kiedyś pięknie łowiło, oj były tam rybki… 😉
Pamiętam „parasole” łopuchów (lepiężników) – czyżby biały, nie różowy? Latem raczej bywałem 😉
Mnie najbardziej zniechęcają powolne postępy, wszystko chciałabym już. Dlatego dziękuję za hasło, że jedna poznana roślina na tydzień to i tak szybciej niż ewolicja ;-P Genialne! I podnoszące na duchu.
A tak poza tym, te wszystkie powody, które wymieniłaś… cóż, prawda jest taka: Jeśli czegoś chcesz, szukasz sposobu, żeby to zrobić. Jeśli nie chcesz, szukasz powodu, żeby nie zrobić (albo wytłumaczenia). To jak, chcesz czy nie chcesz? 😉 Pytanie do wszystkich ze mną na czele.
Pozdrawiam serdecznie.
Może chcesz się powymieniać, bo widziałam na Twoim blogu sporo skarbów!
A takie zanieczyszczenia jak odchody i śluz ślimaków? Ślimaki chyba mogą być niebezpieczne, bo słyszałam , że zjedzenie ich na surowo powoduje zapalenie opon mózgowych, więc może ten śluz…
A gdzieś czytałam, że nie wolno zbierać roślin po których maszerują mrówki. To już mi brzmi trochę mało przekonująco, co o tym myślisz?
Widziałam ślimaka zainfekowanego pasożytem, taki co wystawia się na widok, żeby ptak go pożarł. Magdo, włóż rośliny do wrzątku przed spożyciem, jeśli masz wątpliwości. Łukasz Łuczaj wkłada do wrzątku wszystkie swoje zbioru oprócz liści drzew wiosną – bo później też różnie bywa z ich czystością.
Myślę, że trzeba podchodzić do tematu z rozwagą i dobrze oglądać rośliny, które mają być spożywane bez obróbki termicznej (np gotowania czy zalewania wrzątkiem lub alkoholem)
A kleszcze, też można załapać choróbska, ostatnio byłam w lesie, pierwszy raz od jakiegoś czasu, 20 min i już się jakiś przypałętał..
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.