Znacie historię wojennego głodu w Finlandii, chlebków z podkorza brzozy i zadziwiająco dobrego stanu uzębienia Finów pod koniec lat 40? Zjawisko wytłumaczone leczniczym wpływem „cukru brzozowego”, czyli ksylitolu – zapobiega próchnicy i sprzyja reminalizacji szkliwa. Nie będę dzisiaj namawiać do jedzenia kory. Serwuję kryształki ksylitolu zakupione w sklepie, brzozowy akcent w czekoladzie.
Ksylitol ma słodki smak, nie jest jednak cukrem. To rodzaj alkoholu. Historie zębowe to nie jedyny jego atut – ma indeks glikemiczny IG 10 razy niższy niż cukru buraczanego, czyli nie powoduje skoku poziomu cukru we krwi. Taka słodycz jest bezpieczna dla osób na diecie ograniczającej cukier, nie tuczy, nie wywołuje uczucia senności po spożyciu. Nie ulega fermentacji. Poza tym pozyskiwany z drewna brzozy, a w lutym Cała Polska Widzi Brzozę.
Czekoladki z ksylitolem:
- 30gr tłuszczu kakaowego (nierafinowane masło kakaowe)
- 20gr kakao
- 10gr ksylitolu zmielonego na puder
- jagody jałowca, suszone granaty, nasiona kopru
Tłuszcz kakaowy rozpuść w ciepłej kąpieli wodnej, nie podgrzewaj go powyżej 40 stopni C. Dodaj kakao i cukier, wymieszaj. Naczynie z czekoladą wstaw do zimnej kąpieli i ciągle mieszając ochłodź masę poniżej 30 stopni C, nie dopuść do zastygnięcia. Przełóż do foremek silikonowych i udekoruj jałowcem, granatem i koprem. Odstaw w zimne miejsce na kilkanaście godzin, gotowe.
Ksylitol ma tendencję do krystalizowania w czekoladzie, to bardzo przyjemne uczucie – kawałek czekolady wolniutko rozpuszcza się w ustach, najpierw czuję gorzki smak kakao, sekundę później słodycz ksylitolu.
Domowe czekoladki z przyprawami to super przygoda, każdy może sobie robić takie dzieła sztuki. Wiedza z zakresu fitoterapii pozwala połączyć kuszący smak czekolady z właściwościami ziół: czekoladki z jałowcem nie tylko pyszne, mają działanie moczopędne, koper ułatwia trawienie, granaty to porcja antyoksydantów. Dodając zioła do czekoladek musimy mieć świadomość własnych ograniczeń zdrowotnych: czekoladki z zielem angielskim to fajna propozycja przy bólach miesiączkowych, jednak zakazane dla kobiet w ciąży itp. Więcej inspiracji znajdziesz w grupie Czekoladowe love, którą wczoraj założyłam na fb.
Czekoladowa wyobraźnia szybko podsuwa nowe pomysły. Moje kolejne czekoladki to takie z ziaren kakaowca, tłuszczu kakaowego, mielonego jałowca, triphali – indyjskiego panaceum w proszku.
- 30gr tłuszczu kakaowego
- 30gr surowych nasion kakaowca, obranych z łupin
- 2gr triphali
- 20 zmielonych ziaren jałowca
- jagody jałowca, suszony rokitnik i granaty, nasiona kopru
Zastąpienie kakao z pudełka surowymi nasionami kakaowca to bardzo dobry pomysł. Nasiona w wersji surowej to bogate źródło witaminy C, antyoksydantów i minerałów. Rozdrobnione na pył kakao nie jest już takim skarbem, następuje proces utleniania i witamina C traci aktywność.
Nasiona kakaowca przed spożyciem należy obrać z łuski, pokazywałam to w poście Pralinkowa Apteka. Ta łuska nosi rozkoszne imię „kakauszale” i bywa używana do sporządzania napojów, ma też potencjał antybakteryjny i przeciwpróchniczy (Japończycy od lat eksperymentują z łuskami w paście do zębów – pasta do zębów: kakauszale plus ksylitol, brzmi genialne).
Do naczynia umieszczonego w kąpieli wodnej włóż na 30 minut tłuszcz kakaowy i obrane ziarna, temperatura tłuszczu nie może przekroczyć40 stopni C. Zmiksuj masę – nie na gładko, lepiej zostawić małe kawałeczki ziaren dla przyjemności chrupania. Dodaj triphalę i mielony jałowiec, wymieszaj. Przelej masę do zimnej miski i mieszając ochłodź do temperatury poniżej 30 stopni. Rozlej do foremek. Udekoruj przyprawami i odstaw do stężenia, w chłodne miejsce. Gotowe.
Procedura chłodzenia czekolady zwana jest konszowaniem. Dzięki niej po złamaniu czekoladki usłyszymy znajome „klik” – dzięki konszowaniu tłuszcz kakaowy traci elastyczność, czekoladki stają się kruche. Proces nie ma wpływu na smak czekolady.
Koszowanie na skalę przemysłową odbywa się w maszynach o nazwie „temperówki” ( tempering chocolate). Tradycyjna technika to studzenie czekolady na marmurowym blacie, rzecz niezwykle malownicza. Masa dzielona jest na porcje, jedna porcja studzona na blacie do temperatury poniżej 30 stopni (około 25). Ostudzoną czekoladę łączy się z porcją o temperaturze około 32 stopnie C, miesza i nakłada do foremek. Proces pokazany na poniższych filmikach z youtube.
W 3 porcji moich czekoladek miód, olejek may-chang, pieprz i chili. Smacznego.
możesz kupić:
- tłuszcz kakaowy nierafinowany 1kg 60zł
- nasiona kakaowca Forastero 1kg 40zł
informacje inezrogozinska@gmail.com
Ten post ma 7 komentarzy
Jeszcze nie wiem jak smakuje, ale wiem na pewno, że pysznie wygląda! Twój blog jest świetny, czekam z niecierpliwością na kolejny post 🙂
Świetne :-D.
Można: słodko, zdrowo, pięknie, inspirująco – mniam 🙂
Przepiękne 🙂
Wpis bardzo mi się przyda, bo organizm domaga się od czasu do czasu czekolady, a i szkliwo przydałoby się podreperować 😉
Ślinka leci 🙂 Czuję ten zapach. Uwielbiam!
hej,hej mam problem z tymi czekoladkami otóż gdy już wszystko porozpuszczam i foremki trafiają do lodówki to po zastygnięciu całe kakao jest na wierzchu czekoladek a masło na dole, które w smaku niestety samo nie powala. Jaka może byc przyczyna?;))
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.